poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 62

Na samym początku chce coś zaznaczyć:
Kojarzycie jak czasami jest jakaś bajka i na początku jak i na końcu jest taki głos narratora który jakby "Czyta" tą bajke jakby dla dzeci w taki specjalny sposób?
Bo właśnie nie wiem dlaczego ale pisząc ten rozdział, miałam taki głos w głowie.
Dlatego czytając to co jest tuuuu na dole proszę, też miejcie taki głos w głowie by tooo na doole miało jakiś sens :D 





*Narracja trzecioosobowa*

W mieście Magnolia, na jego krańcu znajduje się wzgórze. Widać z niego całe miasto. Pewnej nocy coś się zdarzyło. Coś... niepokojącego. Wszyscy członkowie pewnej gildii zebrali się na tymże wzgórzu. Po środku niego, blisko krawędzi ustawionych było sześć postaci. Trzy klękały, a za nimi ustawieni byli pozostali. Wszyscy byli przygnębieni prócz tej szóstki i jednego co stał z boku obserwując z surową miną. Księżyć w pełni dobrze rozświetlał tą sytuacje. Trzy osoby stojące za klęczkami stali na baczność. W prawych rękach trzymali na wskroś siebie, ostre jak brzytwa miecze. Ktoś postronny może pomyśleć, że to swego rodzaju egzekucja. Może ma rację. A może nie do końca. Nikt nic nie mówił. Idealna cisza. Słychać tylko szum liści na drzewach, trawę, świetliki. Płacz. Ogłosy natury i rozpaczy.
 Wraz z opuszczeniem mieczy zakończyło się jak i rozpoczeło życie. Świat dla swojej potrzeby tworzy różne rzeczy by później dokonać selekcji i pozbyć się tego co nie potrzebne. Czasami robi to w mniej lub bardziej wyrafinowany sposób. To co stało się na tamtym wzgórzu było czymś nieuniknionym i tylko bez potrzeby przeciągane. Tylko dlatego, że chciały się schronić, sprawiły, że więcej osób cierpiało. Jendak wiemy, że odeszły w blasku chwały. Pomimo tego, że ludzie się bali, to jednak szanowali.

 *Tydzień później*

Na pamiętnym wzgórzu powstał duży czerwono-złoto-czarny smok z metalu. U jego stóp za to dokładnie było widać trzy, sporej wielkości wybrzuszenia w ziemi i trzy małe tabliczki

Alex Shadow                                           Samara Glasses                                               Wena Dark
26.11.772r. -                                            7.07.774r. -                                                      30.08.772r.-
12.03.793r.                                              12.03.793r.                                                      12.03.793r.


Piękny pochówek. Smok który ma symbolizować ich istnienie. Dzięki temu mogą obserwować całe miasto tam, z góry. Wielki pogrzeb jest już dzisiaj. Grób odwiedzili mieszkańcy wioski, miejscowa gildia jak i inne. Egzegutorzy za to, ulotnili się zaraz po wykonanej misji.  Dwaj chłopcy tylko, czarnowłosy i blondyn pozostali na grobach. Musiały wiele dla nich znaczyć.
- Może tam zaznacie wreszcie spokoju - odezwal się jeden z nich, a drugi przytaknął. Posiedzieli jeszcze dłuższą chwilę i odeszli. Miejmy nadzieję, że na zawsze. Użalając się, niczego nie osiągniemy. Nie zwrócimy nikomu życia. Po niedługim czasie, na wzgórzu zjawiłs ię pewien dorodny, rudowłosy męszczyzna.Stał chwilę nad grobami z posępną miną.
- Chciałem wam powiedzieć to już dawno- zaczął - nie było nigdy okazji, a teraz to. Ja nie mogę być waszym ojcem - po tych słowach nawet drzewa przestały szumieć i ptaki ćwierkać.
- Nie pamiętam abym spał z waszymi matkami - wzruszył ramionami poczym odszedł tam zkąd przyszedł. Przez długi czas członkowie pewnej gildii chodzili przygnębieni dopóki czegoś nie zrozumieli. Taki świat utkał nam los, ktoś musi ginąć, by ktoś mógł żyć. I chociaż czasem wydaje nam się to nie sprawiedliwe, to w głebi duszy wiemy, że tak po prostu musi być. Dlatego teraz wszyscy chodzą uśmiechnięci i pozdrawiają z dołu wielkiego smoka w trzech kolorach, który patrzy się na wioskę, obserwuje i jakby uśmiecha. Duch czuwa nad nami, w końcu po to zostały stworzone.


-----------------------------------------

Nie wiem dlaczego teraz piszę krótkie ale tak jakoś wyszło, osobiście, podoba mi się.
TO NIE KONIEC. JESZCZE EPILOG. I zapewniam was- takiego zakończenia. Żadne z was się nie spodziewało.

2 komentarze:

  1. Przez was ryczę...
    Wczoraj dobrałam się do tego bloga i zmusiłam się aby wszystko przeczytać w jedną noc... No i kurna ryczę jak cholera... Dlaczego Fairy Tail nie zrobiło rozpierdzielu i ich nie uratowało... A no tak. Bo te kretynki chciały zginąć... Nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. Na razie płacze... Dlaczego to musi być historia bez happy end'u?
    Kin: Nie rycz kretynko! Zginęły bo były głupie. Miały przystojniaków pod ręką, a poszły umrzeć... Pfff idiotki
    Nie obrażaj ich złota *pip*
    Kin: Jak mnie nazwałaś?!
    *pip*
    Kin: Ty *pip*! Zabije cię! *zaczyna wyrywać włosy Shirubie* Popaprana *sznurek przekleństw* Jeszcze raz mnie tak nazwiesz to cię *piiiiiiiiip* Do epilogu dziewczyny, a teraz nauczę tą srebrną *pip* jak się powinno nazywać swoje alter ego!

    OdpowiedzUsuń
  2. O. Mój. Boże...
    Mam łzy w oczach!
    Ale... Nie wierzę, żebyście tak to zostawiły. Nie byłybyście sobą!
    Więc ufam wam i oczekuję epilogu...
    Milly: *chlip* Ja... *chlip* też wam ufam. *chlip*

    Nirai ♥
    &Milly

    OdpowiedzUsuń