Już po chwili Samara zniknęła mi z oczu. Ona ma racje, mimo wszystko w tym momencie powinnam odłożyć swoją dumę na bok i pomóc im przeżyć tą apokalipsę. Rozglądnęłam się po okolicy szukając dla siebie przeciwnika. Sami poszła do dwóch z siedmiu znaczy, że zostało pięciu. Jeden z nich jest przy królewskim pałacu, zajmują się nimi dwóch smoczych zabójców.
Chyba 14-letnia dziewczyna i jakiś facet który włada piorunami. Drugi smok z kamienia jest oblegany przez czerwonowłosego smoczego zabójcę, trzecim zajmuje się chłopak cały w bandażach, czwarty natomiast i piąty ognisty byli w powietrzu. Ech...i co tu wybrać? Chyba jednak wybiorę tego w bandażach.
Już po chwili biegłam między budynkami, a raczej między tym co zostało z tych budynków by już po chwili znaleźć się jakieś dziesięć metrów od potwora. Przed nim stał ten chłopak , gdzie on z kolei stał tyłem do mnie. Wyprostował się, ryknął i rozłożył swoje ogromne skrzydła szykując się do ataku. Facet wyraźnie był zdezorientowany, nie wiedział z której strony nadejdzie cios.
W momencie gdy się zamachnął na tego człowieka wkroczyłam ja. stanęłam bezpośrednio przed chłopakiem blokując cios swoim mieczem. Przejechałam nim po całej długości zostawiając krwawy ślad na skrzydle smoka, który przeraźliwie zawył...tak wiem, że boli. Schowałam szybko miecz do pochwy i okręciłam się na rękach tworząc płomień z moich nóg. Ogień trafił smoka w nogi przez co się cofnął i zaczął tracić równowagę. Wykorzystałam to skacząc mu na brzuch. Znowu podparłam się na ręce uderzając go płomieniami z nóg w jego pysk. Kiedy wył zdezorientowany ja chwyciłam się jego pyska (w sposób taki by mnie nie zjadł przypadkiem) i huśtnęłam się w taki sposób by wylądować na jego głowie. Smok zaczął się wierzgać chcąc mnie zrzucić, wyciągnęłam miecz i wbiłam mu je z całej siły w oko. Potwór zionął ogniem do góry z bólu podczas gdy wbiłam mu ostrze w drugie oko. Olbrzym strasznie się miotał przez co w końcu zrzucił mnie z siebie. Był teraz ślepy ale nadal żywy.
-Mogę wiedzieć coś ty za jedna?!- krzyknął ten chłopak mocno zirytowany jak i chyba zdziwiony?Przerażony? Tak swoją drogą to prawie o nim zapomniałam.
-Jestem Alex, miło mi- uśmiechnęłam się.- Chętnie bym z tobą pogadała ale wiesz jestem trochę zaję...- nie dokończyłam bo coś mnie uderzyło wywalając na jakąś ścianę kilkanaście metrów dalej. Pierwsza zasada: Nigdy nie trać czujności w czasie walki. Cholera...
Trafił mnie ogonem przez co mój prawy bok (głównie ręka) była we krwi. Bolało, i to nawet bardzo. Musiał mnie wyczuć albo słyszeć. Zapaliłam pięści swoim czarnym ogniem i w momencie gdy smok zionął ogniem ja wystrzeliłam płomień z rąk przez co spotkały się razem. W efekcie ogień zniknął w momencie gdy się spotkały nie robiąc nikomu krzywdy niestety nie zauważyłam, że w tym samym czasie znowu walnął z ogona. No rzeż!
Już "lekko" wkurzona rzuciłam mieczem w taki sposób by trafił mojego przeciwnika w tułów. Wykorzystując moment zaskoczenia potwora skoczyłam na niego waląc z całej siły (razem z ogniem) z pięści prosto w serce smoka. Wyjęłam miecz z jego ciała i wbiłam mu w serce. Smok wywrócił się do przodu mało mnie nie przygniatając. Później wbiłam mu jeszcze narzędzie w szyje, tak dla pewności.
Podeszłam lekko zziajana do chłopaka ciągnąc w lewej ręce po ziemi miecz cały we krwi. Sama też byłam we krwi swojej jak i potwora.
-Nie martw się, nie żyje, kryzys zażegnany, a przy najmniej po części- pomyślałam przypominając, że zostało jeszcze 6 smoków. No tak w sumie to 4 jeśli Sami sobie poradziła.
-Kim jesteś i jak to zrobiłaś?- powiedział spokojnie ale z taką postawą jak by mnie przesłuchiwał. Jedna brew podniesiona do góry, ręce założone na piersi.
-Już mówiłam, jestem Alex i przybyłam razem z moją wierną przyjaciółką by wam pomóc w tym...starciu.-powiedziałam z kamienną miną.-kultura nakazuje się przedstawić skoro druga osoba też to zrobiła- dodałam po chwili.
-Gajeel- odparł niezbyt miło. Gajeel? Chyba gdzieś już słyszałam.
-Nie jesteś przypadkiem jakoś związany z Phantom Lord?
-Skąd wiesz?- spytał zdziwiony. Już miałam mu od powiedzieć gdy usłyszałam przeraźliwy krzyk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz