niedziela, 7 września 2014

Rozdział 3

    Spojrzałam na chłopaków. Patrzyli się na smoka.
- Uciekajcie. Ja się nim zajmę. Albo wiecie co? Poczekajcie tu na mnie. To zajmie tylko chwilę. - powiedziałam i się odwróciłam. Smok już czekał na mnie. Spoglądał na mnie tak, jakby rzucał mi wyzwanie. Mi? Wyzwanie? To się dla niego źle skończy. Zapaliłam ręce i już miałam natrzeć na stwora, kiedy usłyszałam wołanie. Odwróciłam się i zobaczyłam jak czarnowłosy do mnie podchodzi. Wściekła podeszłam do niego. 
- Co ty robisz? I gdzie masz swojego przyjaciela? - zapytałam. Odwróciłam głowę i spojrzałam na smoka. Przygotowywał się do ataku. Musze jak najszybciej odciągnąć nieznajomego od przeciwnika.
- Sting jest za tamtymi gruzami. Nie martw się, nic mu nie będzie. To silny chłopak.
- Ale nie powiedziałeś mi, co ty tutaj robisz?
- Przyszedłem ci pomóc, a jak? Przecież sama sobie nie poradzisz. - powiedział. Roześmiałam się na jego słowa. Ja? Sobie nie poradzę? Przecież przed chwila na jego oczach zabiłam smoka! I on mówi, że sobie nie poradzę. Spojrzałam na niego. O nie. Mówił całkiem poważnie. 
- Posłuchaj... rozumiem że chcesz... yhm... mi pomóc, ale widziałeś że sama sobie poradziłam z tym smokiem. Nie martw się o mnie. Dam sobie radę. To , co mam za swoimi plecami - mówiąc to wskazałam na smoka już całkiem zdenerwowanego naszą ignorancją.- to pryszcz. Proszę, wracaj do swojego przyjaciela i pomóż mu. Jak dobrze widziałam, miał głębokie rozcięcie w boku. 
- A ty to wyjątek! Też jesteś ranna! - krzyknął wściekły. O nie. Tak nie rozmawiamy kolego. Spojrzałam na niego wściekła.
- Pomóż jak najszybciej swojemu przyjacielowi, bo oboje zginiecie, a chyba tego nie chcesz - powiedziałam lodowato. Czarnowłosy najwyraźniej zrozumiał, że nie wygra tej bitwy, więc odwrócił się i ruszył do swojego przyjaciela. Niestety, odwrócił się parę metrów od niego. 
- Jeszcze jedno?! - krzyknął. Już mnie gostek zaczął irytować. - Jak masz na imię?
- Samara! - Odkrzyknęłam. Czyżbym się wcześniej nie przedstawiała? Dziwne. Eh... Skleroza nie boli. - A ty? - odkrzyknęłam. 
- Rogue! - krzyknął, odwrócił się i pobiegł do swojego przyjaciela. Przynajmniej taką miałam nadzieję. No dobra. Koniec gadki szmatki. Odwróciłam się do smoka. Był większy i potężniejszy od kolegi. No to będzie mały problem. No cóż, sama się w to wplątałam, to teraz muszę się odplątać.
Zapaliłam swoje pięści. Czas się pozbyć tego jaszczura. Podbiegłam do smoka. Gdzie by u walnąć? Rozejrzałam się po ciele zwierzęcia. No bez jaj! Żadnego odkrytego miejsca! Jest gorzej niż myślałam. No cóż. Życie nigdy nie jest proste. Podskoczyłam i walnęłam smoka w najmniej chronione miejsce czyli oczy. Obydwie gałki oczne zajęły się ogniem. Tak jak chciałam. Wyciągnęłam swoje aki i zaatakowałam głowę przeciwnika. 
- Ty mały szczurze ja ci dam podpalać mi oczy! - ty! Ten smok gada! A więc to ten rodzaj smoka. No nie. Gorzej nie mogłam trafić! Zrobiłam ranę w rogu smoka i wbiłam miecz w bok stwora. Zjechałam na mieczu, robiąc przy tym wrogowi wielką ranę. Smok przeraźliwie ryknął ,a następnie w przypływie złości ryknął na mnie. Nie spodziewałam się tego. Odleciałam kilka metrów od mojego poprzedniego miejsca. Krzyk utknął mi w gardle. Rozejrzałam się na tyle, na ile pozwolił mi ból. Ręce miałam całe poparzone a nogi i tułów cały we krwi. Moja czarna koszulka mi się rozerwała a szortów to ja już w ogóle nie miałam Jedyne, co wyglądało jakoś przyzwoicie to buty. Jedynie sznurówek nie miały. Spojrzałam wściekła na smoka. Czy on wie, ile mnie to wszystko kosztowało! Odpłacę mu się za to i to z nawiązką.
   Wstałam z trudem i podeszłam do smoka. Zapaliłam całe swoje ciało i pobiegłam na smoka. Podskoczyłam i walnęłam z całej siły w jego ciało. Smok zaskoczony z moich ruchów przewrócił się. Sięgnęłam po sztylet i wbiłam go w serce smoka. Po chwili wyciągnęłam go i wbiłam jeszcze raz, tak dla pewności. Zmęczona opadłam na klatkę martwego potwora. Pokonałam go. Ledwo co, ale pokonałam. Nagle usłyszałam przeraźliwy krzyk. Przestraszona spojrzałam w kierunku odgłosu. Zobaczyłam gołą babkę, która leciała w moją stronę. Nadal krzycząc przeleciała nade mną i walnęła w któregoś maga na tym wielkim smoku. Po chwili do krzyku dziewczyny dołączył męski wrzask. Odwróciłam wzrok i spostrzegłam niebieskiego exceeda który za nimi leciał.
- Lucy! Trzymaj się! - krzyczał. Jeju, chyba musiała się walnąć w głowę. Podniosłam się z trudem i poszukałam mojej peleryny. Wiem, że gdzieś tam jest. muszę tylko się roze... a.... mam! Dobra, to teraz czas znaleźć Alex. Trochę będzie ciężko, bo nie wiem, którego smoka wybrała. Odwróciłam się i zobaczyłam tych samych chłopaków, których ocaliłam od smoka. Sting i Rogue jak dobrze pamiętam. Podeszłam do nich. Czarnowłosy patrzył na nie ze zdziwionym wyrazem twarzy. Blondyn natomiast wydawał się zaskoczony.
- Pokonałaś te dwa smoki w pojedynkę w niecałe pięć minut, a my nie daliśmy im rady nawet we dwójkę. Jak ty to zrobiłaś?!
- ma się swoje sposoby. A teraz przepraszam was, ale muszę iść. Moja przyjaciółka gdzieś tam jest i walczy. Musze jej pomóc. 
- Przykro mi, ale nie z tymi ranami. - powiedział Rogue.
- Nie martw się nic mi nie jes... - nie dokończyłam. Poczułam, jak wpadam w czyjeś ramiona, po czym zemdlałam 

1 komentarz: