poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział 4

Jakaś dziewczyna przeleciała na niebie (?!) wpadła na jakiegoś gościa na smoku przy czym rozległ się męski wrzask i obaj polecieli w siną dal...Aha, spoko.
-Po prostu, słyszałam o tej wielkiej czwórce w Phantom Lord gdzie było wspomniane twoje imię to tyle- uśmiechnęłam się.
-Wybacz ale muszę znaleźć koleżankę- powiedziałam, po czym szybko uciekłam. Słyszałam jak ten cały Gajeel woła coś do mnie ale zignorowałam to. Uznałam, że Sami będzie znajdować się tam gdzie widziałyśmy te dwa smoki. Mam nadzieję, że wciąż tam jest. Już po chwili byłam na miejscu gdzie leżały dwa martwe ogromne monstra. Ładnie sobie poradziła. Było dwóch chłopaków ciężko rannych jakiś blondyn i czarnowłosy ,który trzymał nieprzytomną(!) Samarę.
-Co ty wyrabiasz!- krzyknęłam i wzięłam, a wręcz wyszarpnęłam z jego rąk Sami. Była prawie naga i poważnie ranna, no nieźle.
-Że ja? Próbuje jej pomóc! W ogóle to kim ty jesteś?- uniósł na mnie głos. O nie tak nie będzie.
-Po pierwsze: Jestem Alex. Po drugie: Jestem jej siostrą. Po trzecie: Nie masz żadnego prawa podnosić na mnie głosu ani się burzyć- odparłam władczym tonem i lodowatym spojrzeniem. Chyba go trochę przytkało.
Poklepałam ja trochę  po twarzy, powoli zaczęła się wybudzać.
-C...co...co się dzieje? Śnieżek spadł? Ooo...- zaczęła bredzić, w sumie to całkiem zabawne.
-Wstawaj, nie mam zamiaru cię dźwigać.- powiedziałam trochę żartobliwie.
-Nic ci nie jest?- zapytał ten czarnowłosy. A on co się tak martwi? Mężem jest czy jak?
-Kto to?- zapytałam w miarę grzecznie. Sami stała już o własnych siłach na nogach. Co prawda chwiejnie ale stała. Zaraz po tym za chłopakami znalazł się Gajeel. A więc mnie gonił...hmmm.
-Em...to jest Rogue i jego kompan Sting, chłopcy to Alex- przedstawiła nas.
-Ta...a to Gajeel. Hejka Gajeel- pomachałam mu głupkowato. Chyba chciał coś powiedzieć ale zrezygnował z tego pomysłu gdy zobaczył dwa martwe smoki.
-Ty to zrobiłaś?- zapytał Samary z nie dowierzaniem.
-Nie...święty mikołaj przybył na swoich magicznych saniach i dał tym stworom przed wczesne prezenty na gwiazdkę dlatego umarły z zachwytu, a co?
-Nie musisz być taka wredna- szepnęłam.- może się napijesz? Nie wyglądasz najlepiej- posłałam jej znaczące spojrzenie.
-Co? Ach tak....ja...już idę- i poszła, a ja zostałam z nadwyżką testosteronu.
-Jakim cudem udało wam się tak łatwo pokonać te smoki?- zapytał Gajeel.
-To ona też to zrobiła?- odezwał się tym razem chyba Sting. Wszyscy są ranni.
-Ok, pokonane smoki sztuk 3 pozostało 4 więc idźcie może odpocząć albo coś,a ja w tym czasie razem z Sami załatwimy resztę.
-Nie ma mowy- rzecze Rogue.
-Nikt nie pytał cię o zdanie- warknęłam w jego stronę. Zaczynam się denerwować. Mamy coraz mniej czasu.
-Zrobicie sobie krzywdę kurduplu, nie dacie sobie rady- zaśmiał się Gajeel.
-Nie jestem kurduplem to ty jesteś olbrzym to po pierwsze, po drugie powtarzam nikt nie pytał was o zdanie jesteśmy silniejsze niż myślicie.- jeszcze chwila i na nich na wrzeszczę. Albo pozbawię przytomności. W sumie to całkiem kusząca opcja. Kątem oka widziałam jak Samara się do nas zbliża, już po chwili stanęła obok mnie. Wyglądała o niebo lepiej. Nadal w ranach i krwi ale w pełni sił.
-O co chodzi?- zapytała.
-Te głąby tak w sumie nas lekceważą  i chcą razem z nami iść zabijać smoki podczas gdy sami wcześniej nawet ich nie drasnęli- wyjaśniłam z przekąsem.
-W idioci, mało nie zginęliście,a teraz co? Nie dacie sobie rady ale my tak więc nie wchodźcie nam w drogę.
-Ale...to niebezpieczne- powiedział pewny siebie Rogue.
-TUTAJ jest niebezpiecznie w tym momencie w tym miejscu rozgrywa się wojna między smokami, a magami gdzie wy przegrywacie i my mamy szanse wam pomóc, jednak jeżeli dalej będziecie marnować nasz czas wszyscy WY zginiecie, a cały kraj zostanie zrównany z ziemią, przestanie istnieć będzie wielkie BUM! zagłada i klęska. Więc proszę idźcie, dotarło!?- wydarłam się na nich. Z każdą minutą jest coraz gorzej. Rozległ się czyiś bardzo donośny głos. Nad naszymi głowami dwa smoki zaczęły toczyć ze sobą walkę i gadały! Ciekawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz