Myślałam, że umrę ze śmiechu jak widziałam ten jego kolor włosów, jednak nie wiem jak zachowałam powagę. I jeszcze to jego "rozumiem" nie chciał wiedzieć jak to zrobiłyśmy? Nie był ani trochę zdziwiony? Dziwny jakiś...
Smoków było 7, trzy nie żyją, a jeden jest po naszej stronie co znaczy, że zostało nam 3. A kiedy załatwimy szefa to...powinno iść już z górki.
-Te! Różowy! Zajmijcie się tym gostkiem od doktorka Frankensteina my bierzemy smoka- wrzasnęłam po czym wymieniłam spojrzenia z Samarą. Jesteśmy ledwo żywe ale po co czepiać się szczegółów. Obie wystrzeliłyśmy w górę. Unosiłyśmy się w powietrzu dzięki płomieniom które wydobywały się z naszych nóg (kto oglądał Avatar Legenda Aanga/Korry wie o co chodzi dop. Aut.)
-Takie małe, a jakie upierdliwe. Załatwię was samym oddechem- odrzekł smok. Uśmiechnęłam się prowokacyjnie.
-Dawaj kamyczku- zakpiłam z niego. W czasie gdy z nim rozmawiałam Natsu walczył z tym gostkiem co ma sadze z kominka na twarzy. Samara dała znak temu ognistemu by na razie się nie ruszał.
-Jak mnie nazwałaś?!- warknął groźnie.
-Nie słyszałeś skałko? Za kogo ty się masz? Bo chyba nie smoka, przynosisz im hańbę słuchając się człowieka- drażniła go Sami.
- Wy nie macie o niczym pojęcia- ryknął po czym rozwarł paszcze, patrząc na to nikłe światełko w jego wnętrzu wnioskuje, że chce zionąć. Spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo. Wiedziała co robić. W momencie gdy już chciał wystrzelić obie walnęłyśmy w niego ogniem, całą swoją mocą celując w gardło. Potężna czerwono-żółto-czarna kula ognia trafiła do jego przełyku spotykając się razem z jego ogniem co spowodowało olbrzymi wybuch w jego żołądku.
Smok zaczął spadać, różowy zdezorientowany znowu wskoczył na ognistego, za to dziwny koleś siedział ciągle na tym skalnym smoku krzycząc coś wściekły. Smok leżał na ziemi i się nie ruszał, po prostu rozsadziło go od środka ale nie mamy pewności, że nie żyje. Samara go dobiła, a ja wylądowałam przed dziwnym biało-czarnym gostku,, wycelowałam w niego swój miecz i patrzyłam z rządzą mordu.
-Kim jesteś?- zadałam pytanie.
-Jak...Jak wy to zrobiłyście?
-Kim jesteś- ponowiłam pytanie jeszcze spokojnie.
-Jestem Rogue
-Kłamiesz- przecież Rogue jest kilka metrów dalej razem ze Stingiem i Gajeelem
-Nie prawda- uśmiechnął się- jestem Rogue z przyszłości, teraz próbowałem stworzyć lepszą przyszłość ale Wy! WY! Nie wiem jak ale pozbyłyście się moich smoków- chyba był zły.
-Jesteś zły, a teraźniejszy Rogue jest jak mniemam dobry więc...logicznie jeśli ciebie się pozbędę zły Rogue nie będzie istniał
-To, że mnie zabijesz, nie znaczy, że zniknę- uśmiechnął się chytrze.
-Jestem innego zdania- zmrużyłam oczy.
Samara do mnie dołączyła tak samo jak pozostali. Zapadła ciążąca nam cisza. Po chwili przerwała ją jakaś wrzeszcząca dziewczyna.
-Hej! Hej, wszyscy musicie to usłyszeć!- krzyczała ale zatrzymała się widząc nas i martwego smoka jak i żywego ognistego. Blondynka trzymając w reku jakiś notatnik rzuciła sie na różowego.
-Och! Natsu wiedziałam, że ci się uda, pokonałeś je!- mówiła przytulając się do niego.
-To on nie jest pedziem?- szepnęła zdziwiona Sami.
-Ale to nie ja
-To kto?
-One- wskazał na nas. Uśmiechnęłyśmy się i pomachałyśmy. I te wielkie oczy...
-Serio? O.o no nie ważne, wiem jak to wszystko cofnąć wystarczy zniszczyć wrota Eclipse. Jeśli zniszczymy je w naszych czasach to w przyszłości też przestaną istnieć co znaczy, że Rogue nie będzie się mógł cofnąć.
-Ale czy to wszystko załatwi?- zapytał Sting.
-Warto spróbować.- Spojrzałam się na chłopaka. Uśmiechał się przebiegle, nawet nie chce wiedzieć co mu chodzi po tej jego osmolonej łepetynie.
Za to teraźniejszy Rogue był zamyślony i chyba smutny. Najwyraźniej nie tak wyobrażał sobie swoją przyszłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz