sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 50

Juvia POV

Co raz bardziej Juvia żałowała, że zdecydowała się na tę wyprawę. Ale Juvia zrobiła to tylko dla Panicza Gray'a szkoda tylko, że on nie dostrzega Juvi uczuć. On widzi tylko tą przebiegłą psychopatkę Wene. Co ona ma czego Juvia nie ma? No tak, jest piękna i silna. Ma poczucie humoru no i ma Gray'a. Dlaczego wszystko musiało akurat tak się potoczyć? Teraz biegłyśmy razem z Wendy w stronę wielkiego wybuchu, który nastąpił chwilę temu. Im bardziej się zbliżałyśmy do celu tym bardziej wszystko było we...mgle? No tak, przecież jak coś wybucha to chyba logiczne, że będzie się mocno kurzyć. Juvia rozejrzała się po okolicy ale nic nie zauważyła. Ogromna ściana dymu przysłoniła widok na wszystko.
- Co teraz zrobimy, Wendy?
- Chyba wiem co robić- powiedziała cicho po czym nabrała do swoich małych płucek mnóstwo powietrza i potężnie dmuchnęła pozbywając się mgły. No tak, przecież Wendy kontroluje powietrze. Rozejrzałam się po okolicy kiedy dostrzegłam krew, tylko krew, połamane drzewa i krzewy. Co tu się działo? Dojrzałam Rogue i Stinga przy jednym z drzew. Czarnowłosy trzymał w ramionach ranną Samare. Była nieprzytomna i dosyć mocno poturbowana. Czyżby nie żyła? Nie to niemożliwe. Chłopcy byli przerażeni. Wendy gdy tylko otrząsnęła się z szoku natychmiast podbiegła do przyjaciół chcąc pomóc Sam. Juvia zrobiła to samo.
- Co się stało?- zapytałam jednocześnie siadając obok ciężko pracującej Wendy.
- Nie mam pojęcia, przyszliśmy chwilę temu  i jedyne co się wydarzyło to lecące ciało Samary w moją stronę. Miała w plecach wbite swoje Aki. Ktokolwiek to zrobił, zemszczę się- ostatnie zdanie wymówił ledwo słyszalnym szeptem zaciskając pięści. Rozumiem...
- Nie jest dobrze- powiedziała ze smutkiem Wendy zabierając ręce od Sam.
- Co z nią?- zapytał zaniepokojony Rogue.
- Wszystkie rany są w porządku jednak... ona jest zatruta.- oznajmiła spuszczając głowę.- Zajmie mi trochę czasu wyzbycie się z niej tego jednak to odbije się na jej późniejszym zdrowiu- dodała.
- Ale, przeżyje, tak?
- Tak, powinno być dobrze- wszyscy odetchnęli z ulgą. Juvia naprawdę się cieszy, polubiła Samarę i Alex. Właśnie...
- A gdzie Alex?- Spytałam. Sting wyglądał na zmartwionego, to pewne, że martwił się o swoją dziewczynę. Wszyscy się martwiliśmy. Nagle usłyszałam krzyk. Odwróciliśmy się w stronę dźwięku. To co Juvia tam zobaczyła... to było straszne.

Wena POV

Uklęknęłam na trawie tuż przed zmasakrowanym ciałem Alex. Była cała we krwi, różnego rodzaju ranach, blada. Widać było, że walczyła. Wyglądała jak martwa. Boże... okropny widok. Zaraz przed oczami stanęło mi wspomnienie mojej matki. Jej bezwładne ciało leżące na łóżku. Nie była w żaden sposób ranna. Gdybym się nie przyjrzała sądziłabym, że śpi. Jednak tak nie było, leżała tam bez życia. Zabili ją, nie wiem jak jednak mam nadzieję, że zbytnio nie cierpiała.

- Mamo?- potrząsnęłam nią lekko.- Mamo? Mamo! Proszę, obudź się! Nie żartuj sobie ze mnie, to nie śmieszne!- mówiłam płaczliwie. Czy ona? Nie, to nie możliwe.
- Ona nie żyje- powiedział bezlitośnie. Nawet nie wiedziałam kto. Rozpłakałam się. Nie! Mamo! Tylko nie ty! Odwróciłam się. Stał tam dosyć dobrze zbudowany mężczyzna. Czarne spodnie, biała koszula i czarna marynarka. Klasyka. Miał też czarny kapelusz i okulary. Trzymał przed sobą miecz skierowany końcem w dół. Obie ręce oparł na rękojeści. Wyglądał tak majestatycznie. Za nimi stali inni faceci podobnie ubrani jednak oni stali na baczność. Więc ten koleś musiał być ich szefem.
- Pójdziesz z nami- powiedział swoim niskim głosem.
- Gdzie?- spytałam ocierając łzy. Wciąż nie docierało do mnie, że jej już nie ma.
- Jesteś niebezpieczna.- oznajmił spokojnie- pomożemy ci- uśmiechnął się. O nie... ja już wiedziałam kim są.
- Nie pozwolę tak łatwo się zabić- wysyczałam. Zmieniłam się w cień i przebrnęłam do swojego pokoju. Szybko wzięłam swoją kose i uciekłam. Słyszałam jak mnie gonili. Musiałam im uciec. Teraz nie byłam skora do walki...

-Alex?- moje rozpamiętywanie przeszłości przerwało pełne przerażenia pytanie Stinga. Przerażony patrzył na jej ciało. Ona nie żyje? Nie, ona musi żyć! Sting wziął ją w swoje ramiona i mocno zapłakał. To był taki smutny i rozczulający widok. Na prawdę mu na niej zależało. Wendy zaraz znalazła się obok niego. Próbowała ją uleczyć. To były najdłuższe minuty w całym moim życiu. W którymś momencie Wendy zabrała swoje ręce i spuściła głowę. Po chwili z jej oczu poleciały łzy. Co to znaczy?
- Ma w sobie tą samą substancje co Sam jednak obawiam się, że tutaj trucizna była zbyt długo w jej organizmie. Widać jest, że jeszcze walczyła co tylko przyśpieszyło jej działanie. Jestem zbyt słaba by ją powstrzymać. Gomenasai- zapłakała podobnie jak Sting i Ja. Jak to? To znaczy, że ona nie przeżyje? Nie to niemożliwe. Musi być jakiś sposób!

1 komentarz:

  1. NAWET SOBIE NIE ŻARTUJCIE!
    Ona ma żyć! Dla Stinga!!! No come on!!!
    Gomenasai, że wracam dopiero teraz, ale... Ech... :c

    Nirai <3

    OdpowiedzUsuń