poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 47

Spojrzałam na wszystkich, którzy przyszli na peron. Rogue, Sting, Natsu, Lucy, Gajeel, Juvia, Gray, Wena, Erza, Anako, Wendy i Levy. Oni wszyscy szli ratować Alex. Gdyby tylko ona to widziała. Te ich zacięte miny. Determinacja w ich oczach. Pewnie by się poryczała. Ale jej tu nie ma. I nie wiemy, co się z nią dzieje.
- Jedziemy do miasta Shirotsume. Najprawdopodobniej tam znajduje się Shiro i czarnowłosa. Musimy jak najszybciej interweniować. Znam białowłosego i wiem do czego on jest zdolny. Doszły mnie słuchy, że ponoć dołączyło do niego jeszcze dwóch magów z mojej byłej gildii. Nie mam pojęcia jednak kto to, ale wiem że są to potężni magowie. Musimy jak najszybciej dostać się do miasteczka i zapobiec temu, co miało nastąpić. Uratujmy Alex i pozbądźmy się Shiro raz na zawsze. - powiedziałam. Członkowie Fairy Tail spojrzeli na mnie.  Byli gotowi. Ale czy dadzą radę z moim byłym przyjacielem, jeśli nawet my ledwo co go drasnęłyśmy. On niesamowicie posłuje się swoja mocą, a do tego posiada jeszcze jedną, ukrytą dość głęboką. To będzie krwawe spotkanie. Nie zabraknie kilku ofiar. Tylko z której strony frontu ona będzie. Od strony wroga, czy naszej? Mam nadzieje, że wrogich sił. Kiwnęłam tylko głową i wsiadłam do pociągu. Reszta postąpiła za mną. To były mroczne godziny dla tych, których Erza nie znokautowała. Na początku byłam zaskoczona i przestraszona. Ale później wytłumaczono mi, że smoczy zabójcy cierpią na okropną chorobę lokomocyjną. Położyła głowę Rogue'a na moich kolanach. Spojrzałam na nią ze złością i podzięką. Nadal byłam wkurzona na nią i na Mirę, że tak mnie i Alex wrobiły. Ale bez tego nie byłabym z Rogue'em. Podziękowałam im i zemściłam się za jednym razem. A jak? Zmusiłam Mirę do pójścia na randkę z gejem Freed'em, a Erzie zakazałam ciasta truskawkowego na tydzień. Jakie one potem były na mnie wściekłe. Ale i tak zemsta była słodka. Tylko szkoda, że swoje zadania wykonają dopiero po misji. Wielka szkoda. Chciałabym to zobaczyć.
   Gdy dotarliśmy do Shirotsume, skierowaliśmy się bez najmniejszych wątpliwości w stronę gór. Już z tej odległości wiedziałam liczne wejścia do jaskiń. Ale czy mogłam być pewna, w której to wyrwie jest Alex. A może w żadnej. Może się pomyliłam i to nie tutaj. Jeśli tak, to ten błąd będzie mnie kosztował bardzo dużo. Weszliśmy do wioski i rozdzieliliśmy się na grupy. Rogue ze Stingiem, Natsu z Lucy, Gajeel z Levy, Gray z Weną, Erza z Anako, a Juvia z Wendy  Ja byłam sama. Nie chciałam nikogo, nawet jak Erza przekonywała mnie, bym dołączyła do niej i niebieskowłosej. Ja się nie zgodziłam. Nie chciałam, by widzieli moją chęć mordu co do Shiro. Chociaż coś przeczuwali, nie byli tego pewni. Wiedzieli, że ja i Alex jesteśmy różne. Ale nie wiedzieli, że tak jak oni, my też wyrobiłyśmy sobie drugie źródło. Szkoda, że dopiero po naszej walce z białowłosym. Może wtedy byśmy go pokonały.
  Każda para ruszyła w wyznaczonym kierunku. Ja miałam podnóże gór, drużyna Stinga trzy dolne wejścia do jaskiń, Natsu z gwiazdką porno samą górę, Gajeel i wodna królowa szczyty, Gray i chodząca śmierć najgroźniej wyglądające jaskinie, Erza i przemieszczający się cukierek najpłycej wyglądające wejścia. A niebieskowłose poszły sprawdzić wioskę i okolice.Ruszyłam w try miga. Nawet się nie zorientowali, kiedy mnie już nie było. Chciałam jak najszybciej znaleźć się blisko tego sukinsyna, dopóki wiem, że inni go nie znaleźli. A co jeśli ktoś go znajdzie? Mili wypuścić petardę swej mocy. Oczywiście oni się do tego przystosują. Ja nie. Poradzę sobie sama. Przynajmniej mam taką nadzieję.
   Kluczyłam pomiędzy drzewami z jakieś pół godziny i ani śladu białowłosego. Już zaczęłam tracić nadzieję, że znajdę go tutaj, kiedy trafiłam na domek wykoty w skale. Był dosyć dobrze zamaskowany, bo go nie zauważyć. Możliwe, że koło niego przechodziłam z milion razy, a go nie zauważyłam. Podeszłam do niego. Nie wiem jakim cudem, ale usłyszałam ze środka rozmowę. Chyba krzyczeli na siebie. Walnięcie o ścianę. Skała obok mnie się lekko pokruszyła. Co tam się dzieje?! Nagle z tyłu budynku wypadła osoba. To była Alex. Była w tragicznym stanie. Cała w ranach, ledwo co stała. Jeszcze te jej powolne i pełne bólu ruchy. Co on jej zrobił?! Z wyrwy wyszedł Shiro. Patrzył na nią bezlitośnie. Alex zaczęła go atakować. Rozpoczęła się walka. Parę razy dziewczyna trafiła gnojka, ale i tak na samym końcu upadła. Najpierw jej pięść nie dotarła do twarzy Shiro, potem padła na kolana z krzykiem. Złapała się za pierś. Chłopak się zaśmiał. Popatrzył na nią i nie wiem skąd, wyjął wielki miecz. Ustawił go pionowo nad dziewczyną. Zemdlała. Miecz zaczął opadać. Wyciągnęłam Aki i rzuciłam celnie. Miecz poleciał razem z mym sztyletem i przyczepił się do drzewa. Zaskoczony białowłosy spojrzał w moim kierunku. Potem się uśmiechnął.
- A więc druga z sióstr dotarła na pole bitwy. Świetnie. Może masz ochotę pogadać ze starym znajomym, co? - zapytał i wykonał dziwny ruch ręką. Zza drzewa wyszedł chłopak z czarnymi włosami. Rozpoznałam go. To był Danny. No nie. Nie gadajcie, że ja mam z nim walczyć. Otworzyłam szeroko oczy i opuściłam bezwładnie ręce. Poczułam łzy spływające po moich polikach. Moje nogi zaczęły drżeć.
- Danny... - wyszeptałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz