niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 39

Podeszłam do blatu kuchennego i nalałam sobie wody z kranu. Spojrzałam na Rogue'a i zapytała, czy też chcę, ale odmówił. Wzruszyłam ramionami. Odwróciłam się do znajomych. Patrzyli na mnie, jak na kosmitę. Spojrzałam na siebie. Czysta, zielona sukienka była lekko pognieciona, ale poza tym nic. Obejrzałam się za siebie. Nikogo nie było.
- Mam coś na twarzy? - zapytała się ich, ponieważ w pobliżu nie było żadnego lustra, a z garnka go zrobić, to by była lekka przesada. Przyglądali mi się uporczywie, aż w końcu nie wytrzymałam i spojrzałam w garnek. Nic nie było, albo jestem ślepa. Spojrzałam znów na znajomych, lecz ich już nie było.
- Co do cholery!  - krzyknęłam. Rozejrzałam się. Nigdzie ich nie było. No bez jaj. Nigdzie nie mogłam ich znaleźć. Skądś to kojarzyłam, ale nie wiedziałam skąd. 
- Znów się widzimy, Samaro. - powiedział jakże znajomy mi głos. Odwróciłam się. Na oknie siedział Shiro. odsunęłam się jak najdalej i wyciągnęłam Aki, które w ogóle nimi nie były. Wywaliłam je za siebie i spojrzałam się bezradnie na białowłosego. 
- Czego ode mnie chcesz? - powiedziałam przestraszonym głosem. Ostatnio, jak się widzieliśmy, to miałam okropny ból głowy. Nie chciałam znów tego poczuć, więc byłam ostrożna ze słowami. - Spierdalaj stąd, póki nie ma tu Alex i chłopaków. - a przynajmniej próbowałam. Rywal zaśmiał się szyderczo. 
- A więc nie pamiętasz naszego ostatniego spotkania. 
- Oczywiście, że pamiętam, ale czemu tak się dzieje. Czemu za każdym razem, kiedy się widzimy, nie ma żadnego mego bliskiego, a po twojej wizycie jest. 
- To... są wizyty umysłowe. dzieją się w twojej głowie, W tym czasie, kiedy my tu gadu gadu, ty stoisz nieruchomo, i gapisz się nieprzytomnie w przestrzeń. 
- Czyli wyglądam, jakbym miała downa. 
- Można tak powiedzieć, albo jak mocno zamyślona osoba. Nie musisz od razu tak się okropnie porównywać. - powiedział i zeskoczył z parapetu. Kiedy się do mnie podchodził, ja się odsuwałam. Graliśmy w takiego kotka i myszkę. Kiedy on mnie złapię, koniec gry. Ale ten koniec, to możliwe że to moja śmierć. 
   Już po raz chyba setny odsuwam się od niego, kiedy potknęłam się o własne nogi. Cholera. Wyglebałam się na tyłek. Shiro uśmiechnął się triumfalnie i złapał mnie za szyję. Podniósł z lekkością moje szarpiące się ciało. Jeszcze większa cholera. 
- Od dziś nawet nie będziesz mogła o mnie pomyśleć, bo już będzie ci się zbierało na wymioty, a moja twarz będzie cie straszyła w koszmarach. Przestaniesz ufać wszystkim bliskim ci osobom. Będziesz się ich bała, a powoli twoje wspomnienia o nich będą zanikać. Będzie się tak działo, aż w końcu nie zwariujesz i się nie zabijesz. Od dzisiaj także nie zabijesz żadnego smoka. Nie będziesz w stanie, a twoja moc nie wzrośnie już ani grama. Ta klątwa na wieki zostanie z tobą i twoimi potomkami. - powiedział i zrobił mi znak w miejscu gdzie ma się pachę. Nie wiem, jak się to za bardzo mówi, ale gówno w tej chwili mnie to obchodzi. Co to za jebana klątwa, którą na mnie ponoć rzucił. Puścił moją szyję i w końcu mogłam złapać głęboki oddech. Pomacałam kark i poczułam parę wgłębień. Będą sińce. I co ja im powiem? "A wiecie, kiedy byliśmy w kuchni po jakże mile zakończonej aferze z Mirą i Erzą, spotkałam się mentalnie z Shiro i ten rzucił na mnie jakąś jebaną klątwę trzymając mnie przy tym za szyję." Nie, dziękuję. Białowłosy cofnął sie do okna i stanął na parapecie.
- Niedługo znów wpadnę, okularku*. - powiedział, po czym zniknął. 
   Stałam w tym samym miejscu, co wcześniej. Złapałam się za kręgi szyjne i od razu syknęłam z bólu.
- Samara? - powiedział znajomy głos. Nie wiem dlaczego, ale poczułam dojmujący strach. Odwróciłam się przerażona i zobaczyłam Rogue'a, Alex i Stinga. Mieli zmartwione miny. Czarnowłosy zaczął się do mnie zbliżać. Nie wiedziałam dlaczego, ale chciałam uciec z tego pomieszczenia. Nie czułam się tu za dobrze. Chciało mi się wymiotować, bolała mnie głowa i byłam przerażona. Czarnowłosy wyciągnął do mnie rękę. Przerażona krzyknęłam i uciekłam na drugi koniec pokoju. Spojrzałam na nich. Byli zaskoczeni moją reakcją.
- Poczekajcie trochę. - powiedziała dziewczyna. Jak ona miała. Alex? Nie wiem. Wiedziałam, że była dla mnie kimś ważnym. Ale dlaczego, skoro nawet jej nie znam. Podeszła do mnie powoli. Opadłam na tyłek i podciągnęłam nogi, aby się od nich odgrodzić. Kucnęła przede mną.
- Samaro, co się stało? - powiedziała łagodnie. Kim ona jest?! Nie znam jej!
- Czego ode mnie chcesz? Nie znam cię! - krzyknęłam.

*glasses - okulary

2 komentarze:

  1. Przepraszam!
    Czytałam to wczoraj i dzisiaj, ale dopiero teraz skomentowałam... Czytam to opowiadanie od *liczy* wczoraj xD. Fabula itp. mi się strasznie a nawet cholernie podobają, tylko szkoda, ze mało osób czyta opowiadanie o takiej fabule, szczególnie to Nalu, Gruvia i Jerza... Ale ja tu będę często zaglądać :D Powiem swoim znajomym o waszym blogu, więc nie martwcie się... Pozdrawiam Nevada chan

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, fajnie :D, Przepraszam, że komentarz nie będzie za długi, ale nie mam za bardzo czasu. Więc czekam tylko na kolejny rozdział i chciałam się dowiedzieć kiedy on będzie ^^

    OdpowiedzUsuń