piątek, 24 października 2014

Rozdział 25

   Podeszłam do wrót do świątyni. Taka byłam tym wszystkim podekscytowana, że zapomniałam o jednej rzeczy.
- Hej, Alex. A jak się otwiera te wrota? - spytałam się czarnowłosej. Ta spojrzała na mnie zaskoczona, a potem strzeliła Facepalma.
- No jasne! Zawsze to mistrz otwierał świątynie. Cholera! - krzyknęła.
- Czekaj! To znaczy, że nie wiecie jak otworzyć to coś? - spytał Rogue. Z zażenowania spuściłam głowę. No fajnie. Ciągniemy ich taki kawał drogi, aby potem powiedzieć, że nie wiemy jak otworzyć bardzo ważne przejście. Trzeba być debilem, żeby to zrobić. O, nazwałam się debilką. Na tak niski pozom jeszcze nie zeszłam. No ale cóż. W końcu trzeba trochę samokrytyki. Inaczej twoje wielkie ego powiększa się do nienaturalnych rozmiarów. Ale mniejsza o to. Podeszłam do wrót i popukałam w skałę. Płaska jak deska i gruba jak pień. Super. Nie przebijemy tego mocą. Odsunęłam się trochę.
- Alex! A może magiczne słowo? - powiedziałam.
- Ale co?
- Nie wiem. Może "Sezamie, otwórz się"? Cokolwiek.
- Sezamie, otwórz się! - krzyknęła Alex. Nic się nie stało. Tylko wyszłyśmy na głupie. - Proszę! - dodała. Nic. No pięknie.
- Open the door! - powiedziałam. Nic.
- Jamo, zabłyśnij! - dodała Alex. Znowu nic. Wściekłam się. C to może być. Podeszłam do skalnej ściany.
- Pieprzcie się! - krzyknęłam i pokazałam faka. Poczułam trzęsienie ziemi. Tracąc równowagę, upadłam na ziemię. Przede mną otwierała się ściana. nie wierzę. Takie coś otwiera to cholerstwo. To już wiem, dlaczego mistrz nie otwierał ich przy nas. Ale kulturalny ten nasz lud.
- Widać, że cierpliwość, to twój największy wróg, Samaro. Nadal to pozostało, nawet po tylu latach.  myślałem, że to się zmieni. Nawet gdy poznałaś tych uroczych ludzi. - powiedział czyiś głos. Nie wiem, kto to był, ale znał mnie. A niewiele osób ma tę należność. Któż to. Rozejrzałam się. Nikogo nie było. 
- Spójrz w górę. - znów usłyszałam. Poszłam za radą i zerknęłam na górę. Siedział na nich białowłosy mężczyzna z czarnymi oczami. Shiro. Odsunęłam się jak najdalej od tego gościa i wyciągnęłam Aki. Co on tu robi. Jak on się tu dostał. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Alex, ale nikogo oprócz mnie i zdrajcy nikogo innego nie ma. Jasny gwint! Gdzie oni są. 
- Alex! Wena! Rogue! Gdzie jesteście! - krzyczałam rozglądając się. Jednak nikt mi nie odpowiedział. Obejrzałam się i spojrzałam na białowłosego. Siedział sobie spokojnie i przyglądał mi się z zaciekawieniem. 
- Wypiękniałaś Samaro. Przybyło ci tu i tam. - powiedział. Zakryłam piersi i spojrzałam na niego wściekłym wzrokiem. 
- Co ty tutaj robisz, zboczeńcu! Nikt cię nie zapraszał. Możesz sobie iść. Nie potrzebny jesteś. Jedynie co, to prowadzisz za sobą śmierć. - odsunęłam się od niego jeszcze bardziej. 
- Ale ty miła. Nie martw się. Zaraz sobie pójdę. Chciałem ci tylko powiedzieć, że wasza podróż dopiero się rozpoczyna. Wasze przeznaczenie ma swój koniec, ale nie tutaj. Ono jest jeszcze daleko. Wasza droga jest daleka. 
- O czym ty pieprzysz, Shiro! - krzyknęłam. Przerażał mnie tymi słowami. Co on kurwa pieprzy. To nie może być prawda. 
- Wiele się wydarzyło po waszym odejściu z Atlantis umarł mistrz. Nie. Nie maczałem w tym palców. Po prostu mu się zawału dostało i tyle. Za dużo w tamtym czasie przeszedł i pikawka nie wytrzymała. Po tym wszyscy byli zdesperowani, bo nie wiedzieli, kogo mistrz wybrał na swego zastępce. Zrobili więc zawody. Oczywiście wygrałem i przejąłem Atlantis. Na początku było nawet fajnie, ale potem... zapragnąłem czegoś więcej. I tak wyruszyłem w świat, przekazawszy dowodzenie komuś innemu. Wędrowałem przez różne miasta, tereny, państwa, aż w końcu dotarłem do państwa Seven. Nawet nie wiesz, ile tam jest informacji o magach z Fiore. Jest tam ich cały spis. Opisana została także wasz magia. Poczytałem sobie trochę. Dowiedziałem się nawet o pewnej legendzie. Ale nie będę ci przynudzał. Wiem tylko, że to będzie miało związek z wami. A że kocham twoją siostrę, to trochę ci ulżyłem. - powiedział. Prychnęłam, gdy wypowiadał ostatnie zdanie. 
- Kochałeś ją?! Chciałeś nas zabić, gdy dowiedziałeś się o nas! Gdybyś ją kochał, to byś zrozumiał, jak Fairy Tail! To są prawdziwi kompani! Zawsze staną w twojej obronie! - krzyczałam. Nie mogłam go dłużej słuchać. Chciałam już stąd wyjść, o ile się da. 
- Niech ci będzie. Ale nie wiem, co będzie dla ciebie ważniejsze, gdy Era cię złapie. Musimy się już pożegnać, Samaro. Naprawdę miło mi było. Do zobaczenia. - powiedział i poszedł sobie. Poczułam pulsowanie w czaszce. Złapałam się za głowę i upad lam na kolana. 
- Samara! - usłyszałam krzyk Alex. A więc wróciłam. Tylko dlaczego czuję ten ból. Krzyknęłam i schowałam głowę między nogami. Jak to cholernie boli. Krzyczałam i krzyczałam. Tylko po co ja to robiłam, skoro to nic nie pomagało? Poczułam silne ramiona Rogue'a i delikatne ręce Alex. Nawet to nie pomagało. I co ja mam zrobić. Ból nie ustępował. Wbiłam sobie paznokcie w skórę głowy i zaczęłam wyrywać włosy. Co on mi zrobił?! Mam dość! Chcę koniec!  Przestało. W jednej chwili łeb mi wybuchał, a w drugiej nic nie było. Jedyne co czułam, to ciepłą ciecz spływającą mi z głowy. Krew. No fajnie. Nie mogło być gorzej. Odsunęłam ręce od głowy i podniosłam ją. Rogue i Alex siedzieli przede mną i patrzyli na mnie z troską. Reszta gildii razem z Weną stali za nimi i przyglądali mi się. Chwiejnie się podniosłam. Upadłabym znów, gdyby nie Rogue. On zawsze wie, kiedy mi pomóc. Uśmiechnęłam się do niego i podeszłam do Alex.
- Błagam, bierzmy tą księgę, załatwmy to, co trzeba i zwijajmy się stąd. - powiedziałam jej.
- Ale... czy wszystko z tobą w porządku?
- Tak. Bolała mnie tylko głowa. Błagam, pospieszmy się. - poprosiłam. Alex jedynie kiwnęła głową i weszła do świątyni. Po pięciu minutach wyszła z wielką książką w rękach. Nie powiedziałam jej o Shiro bo... bo nie mogłam. Nie chciałam jej martwić, ale też czułam w środku mdłości o tym, że Alex wie. To chyba on mi to zrobił. Chce zachować nasze spotkanie w sekrecie, ale dlaczego? Nie miałam pojęcia. Opierając się o Rogue'a ruszyłam w stronę najwyższego szczytu w Xanii, czyli Wulkanie Barrow Hill.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz