czwartek, 23 października 2014

Rozdział 23

  Weszliśmy w las. Ah... jeszcze nigdy nie widziałam takiej strony Weny. Czego ona się naćpała! Nie wiem. Później jeszcze ten problem, czy maja zostać, czy nie. Jak zwykle wiedzieli swoje. No cóż. Głupiego nie przekonasz. Teraz to wygląda tak, że Ja idę na przodzie i prowadzę te zgraję dzikusów, Alex po środku, a Wena na końcu, na wszelki wypadek, jakby chochliki chciały zrobić nam kawał. Uwierzcie mi. Chochliki istnieją. Przynajmniej u nas, w Xanii. A jak wyrządzą jakiś kawał, to niema zmiłuj ani przebacz. Prawdę mówiąc, one są takie same jak ja. Są miłe i w ogóle, ale jak się je rozzłości, to potrafią być jedną wielką twoją apokalipsą. Pewnie myślicie, skąd to wszystko wiem. Prawdę mówiąc... przyjaźnię się z nimi. To one nauczyły mnie bardzo wiele wyrazów. Oj, uczyło się uczyło! Ale mniejsza o to. Teraz pewnie skurwiele mnie nie rozpoznają i zrobią jakiś głupi kawał. Tylko co to będzie. Beczka? Niee... już dawno zauważyłabym te znane kupki uschniętych krwawych liści. To może przekładanka? To też nie. Pewnie już się zorientowali, że są tu miejscowi. A więc zostało tylko jedno...
   Minęłam zakręt i zobaczyłam ognisko. Wzbijały się z niego potężne fale ognia. Coś mi tu nie gra?
- Ale jestem głodny! - usłyszałam gdzieś za sobą. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Natsu trzymającego się za brzuch. Nawet stąd słyszałam potężne burczenie jego brzucha. A no racja. Dopiero teraz mi się przypomniało, że cała ta zgraja nic nie jadła odkąd wsiedli do naszej łodzi. Jedynie co, to resztki, jakie zostawiła po sobie Wena. Ale zaraz. Natsu jest głodny. Jest smoczym zabójcą. Smoczy zabójcy mogą jeść swój żywioł... O cholera!
- Ogień! - usłyszałam. Po chwili obok mnie przebiegł różowy pedzio.
- Ty idioto! Nie! - krzyknęłam, lecz było już za późno. Dragneel chwycił ogień w swoje zęby i zaczął jeść. Chwilę później usłyszałam jedynie jego krzyk i trzeszczenie gałęzi.
   Gdy wszystko ucichło, zobaczyliśmy różowo-włosego wiszącego głową do ziemi, związanego i zakneblowanego. No jasne! Ruletka! Jak mogłam o tym nie wiedzieć. Przecież to w ich stylu tak potraktować nowo przybyłych.
   Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się śmiać. Sekundę później dołączyło do mnie setki innych piskliwych śmiechów. Rozpoznawałam je. Jeden należał do Akihisy, inny do Bussho, a jeszcze inny do Ekikena. A więc jednak przeżyli ta apokalipsę. Należą im się gratulację. A ja myślałam, że to oni umrą pierwsi. Widocznie się myliłam. Muszę ich przeprosić. Spojrzałam na smoczego zabójcę i zauważyłam moich przyjaciół. Byli cali niebiescy i mieli szpiczaste uszy. Na ich plecach znajdowały się skrzydła. Nie mieli żadnych ubrań, ale po co im one, skoro nie było żadnego podziału płci. Podeszłam do Natsu i spojrzałam na chochliki. Ostatnio, kiedy się widzieliśmy, to uciekali przed smokami. Tak się spieszyłam z wyjazdem do Fiore, że nawet nie pomyślałam o tym, aby sprawdzić, czy żyją. Taka ze mnie przyjaciółka. Podniosłam wyżej głowę. Nad trójką dominujących stała reszta rasy. A więc tylko tyle ich zostało. O wiele mniej niż myślałam. Podniosłam rękę i pogłaskałam Akihisę. Na początku się zląkł, ale później coś wyczuł i powoli zaczął się łasic do mojej ręki. Po chwili Bussho i Ekiken dołączyli się do przyjaciela. Uśmiechnęłam się. Reszta stada podeszła do mnie i skłoniła swoje małe główki. Pozdrowiłam ich, lekkim skinieniem.
- Tylko tyle was zostało? - spytałam się przywódców. Pokiwali głowami.
- No tak. Zapomniałam, że Samara za czasów mieszkania na Xenii zaprzyjaźniła się z chochlikami. - wymruczała Alex. Firy Tail najwyraźniej nie wiedzieli nic o nich, więc zaczęła im tłumaczyć. Nie przejęłam się tym. A tym bardziej, że Natsu zaczął się coraz bardziej drzeć i wiercić. Mam to w dupie.
- Smoki się obudziły? - znów spytałam. Wzruszyła ramionami. Więc nawet chochliki tego nie widzą. Więc trzeba jednak iść tam do nich.
- A ściągniecie Natsu? - spytałam, chociaż znałam odpowiedź. Stworki uśmiechały  się i energicznie pokręciły głowami. Postawiłam je n ziemi i wzruszyłam ramionami. Poszłam dalej razem z Alex i Weną, natomiast reszta próbowała zdjąć różowo-włosego. Na chwilę się zatrzymałam i odwróciłam do członków gildii.
- Mówiłyśmy, że będziecie tylko przeszkadzać! A teraz pospieszcie się przed nami długa droga. - powiedziałam po czym odwróciłam się i poszłam dalej. Zostało nam wiele do roboty.

2 komentarze:

  1. Fajny rozdział, może i nie dużo się działo ale chociaż dowiedziałam się czegoś o Samarze ;) ciekawi mnie co będzie dalej, czy smoki się obudziły i czy dziewczyny pogodzą się z ojcem. Czekam na kolejne rozdziały. Życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Chce więcej :)
    Weny i czekam na next'a!

    OdpowiedzUsuń