Zerknęłam na Rogue'a. Spoglądał na dziewczynę w pelerynie. To była ta sama dziewczyna, co na tych zdjęciach. Oraz na portrecie. Ciekawe, jak się czuje z tym, że zabije kogoś, kto jest bliski czarnowłosemu. A co jeśli ją to cieszy? Skoro przyjęła takie zlecenie, to musi ją cieszyć zabijanie ludzi. Skoro tak, to dlaczego Rogue ją tak lubi. Czyżby z tego samego powodu polubił mnie? Zakręciło mi się w głowie.
- Samara, wszystko w porządku? - usłyszałam czyiś głos. Spojrzałam w tym kierunku i ujrzałam zmartwioną twarz mistrza. Rozejrzałam się. Wszyscy przyglądali się mi oraz Alex. Najstraszniejsze było to, że nie widziałam w ich spojrzeniu strachu o nas, ani zmartwienia. W ich spojrzeniu nie było po tym śladu. Jakby już się z tym pogodzili. Chwyciłam się za głowę.
- Muszę się przejść i to przemyśleć. - wyszeptałam spanikowanym głosem, po czym chwiejnym krokiem ruszyłam do wyjścia. Nikt za mną nie poszedł. A więc jednak. Zaczęłam rozpamiętywać te pół roku. Z każdym wspomnianym wydarzeniem, chwilą w Fairy Tail, coraz bardziej przyspieszałam kroku, aż w końcu biegłam. Nie wiedziałam, gdzie się udam. Nogi same mną kierowały.
Biegłam tak długo, dopóki nie dobiegłam do dopiero co znalezionego klifu. Nie wiedziałam, jak się tu znalazłam. Ważne, że byłam sama. Samiuteńka. Oparłam się o najbliższe drzewo, po czym ześlizgnęłam się na tyłek. Poczułam łzy na policzkach. Czy to zawsze ma się tak kończyć. Naszą ucieczką. Za każdym razem, gdy dotychczas zwiewałyśmy, miałyśmy cel. Znaleźć Fairy Tail i tam rozpocząć nowe życie. Ale to życie nie różniło się niczym innym, niż kolejnymi straconymi dniami, miesiącami, latami... co ja gadam! Czas w Fairy Tail nie był zmarnowany. Nowi przyjaciele, przygody przeżyte z nimi, nowe uczucia... to wszystko zdarzyło się w pół roku. Jednak ludzie mieli racje. Ta gildia zmienia ludzi. Zmieniła także mnie. A raczej uwolniła od udawania. Odkąd do nich dołączyłam nie udaje silnej, niezależnej dziewczyny, tak jak to było. Nie byłam cicha, nie szukałam guza... no może czasami szukałam, ale zaczęłam się zmieniać. Byłam bardziej rozemocjonowana, otwarta. Była sobą. Dawną sobą. Z przed ataku smoków na Xanię. Tą, jaką byłam od początku. I nie chciałam być z powrotem tą samą okłamującą siebie dziewczyną. Nie chcę uciekać. Dobrze mi tu. Ale nie mogę też tutaj zostać. Nie narażę gildii, którą kocham na gniew ludzi z Ery. To by było nie do przyjęcia. W takim razie co zrobić?
***
Siedziałam przed klifem z rękami otaczającymi moje nogi. Był już późny wieczór,a słońce zachodziło. Jaki to piękny widok. Szkoda, że tak mało ich widywałam w życiu. Jednak trzeba to przeboleć. Nie tylko to. Od paru godzin nie usłyszałam żadnego wołania mnie. Pełno ludzi tym czasie minęło mnie bez żadnej reakcję na moje położenie. Czyżby tak miało przebiegać moje nowe życie. Widocznie nie będzie przybierało w kolorach... Westchnęłam. Trzeba chyba wracać.
Wstawałam z klęczek, gdy usłyszałam po raz setny tego dnia, poruszanie się krzaków. Nie zwróciłam na to uwagi, dopóki nie usłyszałam znajomego głosu.
- Tutaj jesteś, Samaro! - odwróciłam się na dźwięk znajomego głosu. To była Alex. Spoglądała na mnie zatroskanymi oczyma. Widać było, że szukała mnie od dłuższego czasu. - Wszyscy się o ciebie martwimy. Długo nie wracałaś, więc wszyscy zaczęliśmy się martwić, dlatego postanowi...łam... - przerwała, gdy tylko spojrzała mi w oczy. Widać było, że to, co zauważyła, przeraziło ją. Spoglądała na mnie przez chwilę z rozchylonymi wargami, dopóki nie zadała mi pytania.
- Samara, co ty planujesz?
___________________________________________
No, to ja swoje skończyłam. Oczywiście JA będę pisała epilog, więc nie liczcie na coś super wesołego... w ogóle w tej historii nie powinniście się spodziewać niczego dobrego, ale ćśśś... ja nic nie mówiłam. w każdym razie końcówkę będzie pisała Alex i będzie miała czas do... do kiedy, jak myślicie... masz czas do końca roku szkolnego, czyli 25 czerwca. A potem ja pisze swoje i zostały tylko analizy... jeszcze dwa moje inne blogi... ale ja zaniedbuje was wszystkich... GOMENASAI!!!!
W każdym razie powodzenia z czerwonym paskiem! Którego ja oczywiście nie będę miała :P
Samara
PS. kiedy napisałam rozdział, był 10 czerwca, więc to nie moja wina... to Angel nie chciała przeczytać tego w terminie! Foch!
Wstawałam z klęczek, gdy usłyszałam po raz setny tego dnia, poruszanie się krzaków. Nie zwróciłam na to uwagi, dopóki nie usłyszałam znajomego głosu.
- Tutaj jesteś, Samaro! - odwróciłam się na dźwięk znajomego głosu. To była Alex. Spoglądała na mnie zatroskanymi oczyma. Widać było, że szukała mnie od dłuższego czasu. - Wszyscy się o ciebie martwimy. Długo nie wracałaś, więc wszyscy zaczęliśmy się martwić, dlatego postanowi...łam... - przerwała, gdy tylko spojrzała mi w oczy. Widać było, że to, co zauważyła, przeraziło ją. Spoglądała na mnie przez chwilę z rozchylonymi wargami, dopóki nie zadała mi pytania.
- Samara, co ty planujesz?
___________________________________________
No, to ja swoje skończyłam. Oczywiście JA będę pisała epilog, więc nie liczcie na coś super wesołego... w ogóle w tej historii nie powinniście się spodziewać niczego dobrego, ale ćśśś... ja nic nie mówiłam. w każdym razie końcówkę będzie pisała Alex i będzie miała czas do... do kiedy, jak myślicie... masz czas do końca roku szkolnego, czyli 25 czerwca. A potem ja pisze swoje i zostały tylko analizy... jeszcze dwa moje inne blogi... ale ja zaniedbuje was wszystkich... GOMENASAI!!!!
W każdym razie powodzenia z czerwonym paskiem! Którego ja oczywiście nie będę miała :P
Samara
PS. kiedy napisałam rozdział, był 10 czerwca, więc to nie moja wina... to Angel nie chciała przeczytać tego w terminie! Foch!
Smutny rozdział
OdpowiedzUsuń