sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 33

Weszłam do gildii i od razu dostałam stołem w twarz. O nie. Nie jestem humorze na takie zabawy. Spaliłam stół na drobny popiół i weszłam głębiej do budynku. Potrzebuje trochę odpoczynku. Jeszcze ten wczorajszy horror. Dowód mojej zemsty widać na twarzy Stinga. Mnie się nie straszy. Niech w końcu to wszyscy zrozumieją. A później ta akcja w kuchni. Nie. Ich coś do siebie na serio ciągnie. Trzeba z tym coś zrobić. Rozejrzałam się po gildii. Wszyscy robią to, co do nich w zwyczaju należy. Popijawa Cany, wykrzykiwanie Elfmana, ignorowanie wszystkiego dookoła przez Rajinshu, podrywy Happy'ego do Carli oraz bitwy Natsu i Graya. Ale skoro lodowa dupa wołowa jest tutaj, to znaczy, że...
- Gdzie jest moja kosa! - krzyknął znajomy głos. Skierowałam wzrok na wejście do gildii. Stała w nich blondynka o wykrzywionym wyrazie twarzy. Aż się od niej dymiło. Podeszła do baru i sięgnęła po szklankę z moim sokiem. Nawet nie wiedziałam, kiedy się pojawił. Ale przynajmniej wiem, kiedy zniknął. Myślałam, że wypije zawartość naczynia, ale ona podniosła go i rzuciła o najbliższą ścianę. Potem wskazała na rozbitą masę.
- Powiedzcie mi, gdzie moja kosa, albo skończycie tak jak ta szklanka. - powiedziała spokojnie. Wszyscy w gildii przełknęli ślinę. Już trochę zdołali poznać Wenę, więc wiedzieli, że ona nigdy nie grozi bez zastanowienia. Członkowie gildii rozejrzeli się pospiesznie.
- Ja ją mam. - powiedział słodki głosik. Odwróciłam się w stronę baru. Mira uśmiechała się do Weny. Odwróciła się tyłem do wszystkich i weszła do składzika. - Trochę ją podrasowałam.
- Jak to podrasować? - spytała podchodząc z wolna do baru.
- A wiesz. Nie była za bardzo kobieca, ale teraz wygląda idealnie. - wypiszczała i pokazała kosę. Była cała różowa, miała namalowane kwiatki, serduszka, gwiazdki, jednorożce i wszystko co dziewczęce. Wenę otoczyła mroczna aura.
- Co. Ty. Zrobiłaś. Z. Moją. Kosą!! - krzyknęła. O nie. Odeszłam od baru i zaczęłam uciekać.
- Ratuj się kto może! - krzyknęłam. Członkowie gildii nie wiedzieli, co chodzi, dopóki nie zauważyli wielkiej czarnej kuli w rękach Weny. Wszyscy uciekli z gildii i pochowali się za budynkami. Jedyne co zobaczyli, to gruzy gildii.
- Co się stało bo mrugnąłem! - krzyknął ktoś. Spojrzałam na mistrza. Miał łzy w oczach.
   Podeszłam do niego. 
- Nie martw się mistrzu, naprawimy gildię. Jutro będzie jak nowa. - mówiłam, pocieszając go. 
- Już jest nowa. - krzyknęła Alex. Odwróciłam się. Wena właśnie stawiała ostatnią cegłę. Jej kosa wyglądała już normalnie. Usłyszałam jęk zawodu Miry. Wszyscy weszliśmy do gildii i kontynuowaliśmy to, co zaczęliśmy. Po paru minutach poczułam cień na plecach. Odwróciłam się. To Gildarts.
- Mam do ciebie jedno pytanie. - powiedział Gildarts.
- Dobra. O co chodzi?
- Dlaczego jesteś dla mnie taka niemiła? Dlaczego od razu mnie skreśliłaś?
- Gildarts, posłuchaj. Po pierwsze: Ja mogłabym być dla ciebie miła, ale postanowiłam, że nie będę.Po drugie: Skreśliłam cię od razu, bo zostawiłeś moją matkę.
- Aha. Czyli o to masz do mnie pretensje.
- Ehm. A teraz mogę wypić sok.
- Ok...
- Nie nie możesz. - powiedziała Levy.
- Jak to nie mogę.
- A nie możesz, bo chciałabym cie zaprosić na moje urodziny.
- To ja już pójdę. - wyszeptał Gidarts oddalając się cichaczem.
- No nie wiem. - powiedziałam. Jakoś nie przekonuje mnie wizja spędzenia urodzin z Levy. Jeszcze to po tym, co zrobiła. Ale chciała dobrze.
- Posłuchaj. Wiem, że ty i Alex macie mi za złe, że powiedziałam o was mistrzowi. Ale nie chciałam, żeby moim przyjaciołom stała sie krzywdaqq
. My was w ogóle nie znaliśmy. Prosze. Chcę, abyście przyszły do mnie na urodziny.
- Hm... może. To chyba będzie dobry czas, aby posłuchać sobie co nie co. - wymamrotałam.
- To znaczy, że będziecie? - spytała niebieskowłosa.
- Tak. Chyba tak.
- To świetnie. Początek o 19 u mnie. Do zobaczenia. I przekaż Alex! - krzyknęła oddalając się. No pięknie. Urodziny Levy. Coś czuję, że to nie będą zwykłe urodziny.

1 komentarz:

  1. Nie znam tej Weny, jeszcze nie dotarłam do niej, jestem chyba na piątym rozdziale, ale dziwne to było, ze puff rozwaliła i znowu jest gildia :/ nie lubię tak zwanych ,, terminatorów". Hah, urodziny u Levy? No to ciekawie będzie! I co, może padnie pytanie ,, Kogo kochacie?".
    Wuuuut?! To Gildarts to jej ojciec?! Muszę zacząć czytać dalsze rozdziały! I to natychmiast!
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością! ^^

    OdpowiedzUsuń